4 Monety. 449,71 zł z dostawą. Produkt: Pluszowy miś Dreamer z własnym nadrukiem logo na koszulce. dostawa za 21 dni. dodaj do koszyka. SUPERCENA. Autoryzowany dystrybutor. 55,98 zł z dostawą. dostawa czw. 30 lis. 19, 00 zł. FOTO KUBEK Z TWOIM WŁASNYM DOWOLNYM NADRUKIEM ZDJĘCIEM LOGO NA PREZENT. 28,99 zł z dostawą. kup do 12:00 - dostawa jutro. SUPERCENA. 30, 00 zł. FOTO PODUSZKA z własnym zdjęciem , nadrukiem 40x40. Bransoletka metalowa z przywieszką z Twoim zdjęciem 29.90 zł 24.90 zł; Bransoletka skórzana pleciona z przywieszką okrągła z Twoim zdjęciem 24.90 zł 22.90 zł; Wisiorek zdjęcie skrzydła anioła sekretnik ZŁOTY 49.00 zł 44.99 zł; Spinka do włosów SERCE ze zdjęciem lub Twoją grafiką w kształcie serca 12.90 zł 7.90 zł Koszulki dziecięce z nadrukiem to rozwiązanie, które kierujemy do szerokiego grona odbiorców – osób prywatnych, przedsiębiorstw oraz instytucji. W zależności od przeznaczenia koszulki dziecięce z własnym nadrukiem mogą stanowić oryginalną formę promocji (np. klubu sportowego lub placówki oświatowej), jak również funkcjonalny W YourSurprise możesz spersonalizować swoją własną butelkę szampana, tworząc etykietę z wybranym zdjęciem i / lub tekstem lub dodając grawerowane drewniane etui na butelkę lub grawerowane kieliszki do szampana. W naszym asortymencie znajdziesz również orzeźwiające prosecco jak i pyszne wina musujące więc z pewnością Po prostu przesyłasz do nas dowolne zdjęcie, a my tworzymy dla Ciebie niepowtarzalne kolczyki z własnym zdjęciem, grafiką, wzorem. Może to być cokolwiek: Twoja sympatia, Twój zwierzak, ulubiony aktor, aktorka, malarz, obraz, wzór ludowy, bajka, zespół czy piosenkarz. . Nie wszyscy świeżo upieczeni rodzice mają możliwość umówienia się profesjonalną sesję w studio fotograficznym, by zrobić zdjęcia dzieci. To zrozumiałe – czasem jest to dla nich skomplikowana operacja logistyczna (dojazd, wpisanie się w porę drzemek maleństwa, stres związany z nowym miejscem – szczególnie w 1-3 miesiącu), innym razem – względy finansowe. Nie ulega jednak wątpliwości, że w czasach, gdy nawet w telefonie mamy dobre aparaty, aż żal nie utrwalać tych pierwszych, ulotnych chwil z dzieckiem. Bo w jego krótkim niemowlęctwie wszystko przecież ma miejsce „po raz pierwszy”, każdy najmniejszy choćby kroczek milowy w rozwoju wart jest uwiecznienia. Pierwsze „agu”, pierwszy uśmiech, ząbek, pierwsze próby siadania. Zresztą co ja tam będę wymieniać – kto jest czyimś starym, ten wie i doskonale to zna. Pstrykamy wszystko miliony razy, a potem, po tygodniu musimy czyścić karty pamięci telefonu, bo wszystko tnie się niemiłosiernie. Ale żeby fotki, nawet te z komórki były piękne, dobre do wywołania do rodzinnego albumu, warto zadbać o spełnienie tych pięciu warunków: stosują się do nich najbardziej profesjonalni fotograficy. Tak naprawdę są mega proste. Dają przy tym piękne, niemal profesjonalne efekty końcowe. Kiedy pstrykasz swojemu niemowlakowi zdjęcia w domu, zadbaj o tych pięć podstawowych kwestii: 1) Światło: oczywiście poczekaj do takiego najlepszego, optymalnego: ostatnio nawet poranne poranki bywają mroczne, a na dobre naturalne oświetlenie możesz liczyć ok. godziny 11-13. Rozsuń dodatkowo wszystkie zasłony w oknach, podnieś rolety. Jeśli dziecko fotografujesz w pozycji na brzuszku, lub siedzącej, niech jego twarz będzie zwrócona w stronę okna, a nie ciemnicy pokoju. 2) Tło w Twoim domu – u profesjonalnego fotografa to jeden z ważniejszych elementów wyposażenia studia – takie tła kosztują nawet po kilkaset złotych. Ale ty możesz je mieć za darmo – albo, co lepsze – już je masz! Na przykład w swojej szafie. Bo takim tłem może być jasna narzuta, jednolity kocyk, biała kołderka czy prześcieradło. Ważne, by unikać pstrokacizny – to dziecko powinno być najważniejszym, przykuwającym wzrok „elementem” zdjęcia, a nie kolorowe pieski czy żółto-zielone motylki na purpurowym kocu. Niemowlę możesz fotografować, gdy leży właśnie na takim jednolitym kocyku – zadbaj wtedy, by w kadrze nie było żadnych niepożądanych fantów: Twojej stopy, kapcia, dziecięcego śliniaka. Po prostu: słodkie niemowlę musi tu grać rolę główną (mówimy o fotkach nie reportażowych, z życia codziennego – te też są piękne; ale o takich w miarę pozowanych). Kiedy natomiast chcesz sfotografować dziecko na siedząco, lub na brzuszku – na podłodze stwórz jednolite tło, a z tyłu wykorzystaj po prostu ścianę – fajnie, jakby była po prostu biała lub jednolita – nawet ciemna. 3) A co z gadżetami do zdjęć? Uważaj na popularny kicz – jest nim wszystko, co ma coś „imitować” tak jak np. kolorowy krasnal w ogrodzie. Sztuczność raczej nie jest wskazana. Zawijanie dziecka w pieluchę/kocyk i robienie z niego „burrito” też nie wygląda dobrze. W końcu nasz maluszek ma piękne, maleńkie rączki i nóżki, które warto pokazać, a nie chować. Naturalnie wyjdzie, jeśli po prostu użyjesz aktualnych pluszaków dziecka: np. fotka pod jedną kołderką: zbliżenie na niemowlę i ułożoną obok niego, na tej samej wysokości maskotkę misia/króliczka. A co z ubrankami? Pikolina również odradza pstrokaciznę: im prościej, tym lepiej. Dlatego nie ubieraj dziecka w kropki-paski na dole i kwiatki na górze, bo na zdjęciu to znów odwróci uwagę od tego, co najpiękniejsze: tej małej buźki, błyszczących oczek patrzących w obiektyw. Ponownie więc sprawdzi się jakiś jednolity ciuch: czerwona sukienka/beżowe body/biały pajacyk. Jeśli aktualnie nie masz takich ubranek, piękny efekt dają też zdjęcia golasków (czyli pieluszka, a na niej jedynie jakieś jednolite majtki). 4) W jakim trybie aparatu lub telefonu pstrykać zdjęcia? Nie używaj lampy! Szczególnie w telefonie wychodzi to makabrycznie: przestraszony wzrok dziecka (właśnie błyskasz mu czymś po oczach), ciemnica, dziwnie rozchodzące się po pomieszczeniu światło. Jeżeli nie masz doświadczenia w fotografowaniu aparatem, to najbezpieczniej będzie ustawić tryb automatyczny z wyłączoną lampą błyskową. Jeśli używasz lustrzanki, to poeksperymentuj z trybem manualnym i sama poustawiaj parametry. Najbezpieczniej jest dać krótki czas naświetlania (np. 1/125), wtedy ruchy dziecka nie rozmażą zdjęcia; niską przysłonę (np. najniższą możliwą, na jaką pozwala Twój obiektyw, powiedzmy, że będzie to f/ oraz ISO od 100 do 400. Do tych ustawień potrzebujesz światła dziennego, dość jasnego. Gdy za oknem jest szaro, musisz zmienić parametry. Ale to już temat na oddzielny wpis. 5) Nastrój dziecka – jako mama/tata wiesz, że to jest akurat kluczowe! Fotki najlepiej wyjdą Ci, kiedy maleństwo jest wyspane i najedzone. Niemowlę ma wtedy większą cierpliwość, gdy pstrykasz mu kilkadziesiąt tych samych ujęć, czekając na tę idealną minkę. Sprawdzony trik na słodkie, zainteresowane oczy kilkumiesięcznego dziecka? Szelest torebki/reklamówki na wysokości jego wzroku. Ten dźwięk wzbudza zainteresowanie, oczka na chwilę powiększają się, widać w nich dziecięcą ekscytację. W przypadku większych dzieci próbuj je fotografować w trakcie codziennych czynności. Wtedy maluch nie będzie znudzony Twoimi poleceniami dotyczącymi pozowania, a Ty będziesz mieć maksymalnie naturalne sceny na swoich zdjęciach. Wypowiedź eksperta, Pikolina Fotografia: A czym jest kicz w fotografii dziecięcej i jak go unikać? Kicz, to według mnie przerost formy nad treścią. Jeżeli na zdjęciu chcemy mieć małego, słodziutkiego, delikatnego dzieciaczka, to nie róbmy mu fot na pstrokatym tle z milionem gadżetów. Ileś lat temu świat zachwycił się zdjęciami Anne Geddes, która fotografowała noworodki w dość nietypowy sposób. Na pewno kojarzycie zdjęcia trojaczków przebranych w puchate króliczki. I potem zaczęto ją naśladować i robi się to do dziś. Efekt w większości przypadków jest niestety właśnie kiczowaty. Oczywiście nie ma nic złego w inspirowaniu się najlepszymi, ale pamiętajmy, że nie będąc profesjonalistą, trudno jest panować nad stylem. Zawsze bezpieczniejszą opcją jest jednak minimalizm. To samo tyczy się obróbki zdjęć w programach graficznych. Im mniej – tym lepiej – przynajmniej na początek, jeżeli dopiero zaczynamy przygodę z aparatem. Sumując: staraj się skupiać na dziecku, nie na tym, co dookoła. Najlepszym tłem będzie naturalne otoczenie malucha – kuchnia, łóżeczko, wanienka, ręce rodziców. Stosuj kolory stonowane, jasne, pastelowe, pomogą zapanować nad kolorem skóry dziecka, aby była rozświetlona i różowiutko-morelowa :) Dla kontrastu fotki (z Pixabay), JAK NIE NALEŻY FOTOGRAFOWAĆ DZIECI: Jeśli tekst Ci się podobał – puść go dalej – będzie nam miło! Przedmiotem aukcji są koszulki z dowolnym NADRUKIEM, TEKSTEM, ZDJĘCIEM!!!. W ofercie posiadamy koszulki męskie, damskie oraz dziecięce we wszystkich dotyczy 1cm2 NAS SAM DECYDUJESZ ILE BĘDZIE KOSZTOWAĆ TWOJA KOSZULKA!!!!Projekt wykonywany jest gratis po zakupie WYCENIAMY KOSZULKI:1 sztuka = 1cm2 nadrukuAby okreslić końcową cenę koszulki prosimy o przesłanie projektu nadruku który Państwa interesuje jako zapytanie do JAKI SPOSÓB SZYBKO ZAMAWIAĆ KOSZULKI:1) Pierwszy krok to przesłanie projektu celem określenia ilości cm2 nadruku2) Informujemy jaki bedzie końcowy koszt koszulki i podajemy ilość sztuk które trzeba zalicytować3) Przekształcenie pliku przesłanego na projekt komputerowy który pokaże jak będzie wygladała koszulka4) Przesłanie e-mailem projektu do Państwa w celu akceptacji5) Wykonanie koszulek następuje w ciągu 5-9dni po zaksięgowaniu wpłaty na naszym możliwość wykonania nadruków w różnych miejscach na koszulce (np. kark, rękawek, bok)Przed dokonaniem zakupu prosimy o kontakt mailowy lub telefoniczny celem dopowiedzenia róznież na pozostałe nasze razie pytań i wątpliwości dotyczących prezentowanych przedmiotów proszę o kontakt: biuro@ tel. 668-442-122ZAPRASZAMY!Koszulki męskie opis:T-Shirt męski z krótkim rękawem. Brak bocznych szwów. Podwójne szwy na ramionach. Wzmocniony lycrą ściągacz. Taśma 100% POLIESTERRozmiary: XS / S / M / L / XL / XXL / 3XLGramatura 160gKoszulki damskie opis:T-Shirt damski z krótkim rękawem. Brak bocznych szwów. Podwójne szwy na ramionach. Wzmocniony lycrą ściągacz. Taśma 100% POLIESTERRozmiary: S / M / L / XL / XXLPakowanie:Gramatura 160gKoszulki dziecięce opis:T-Shirt dla dzieci z krótkim rękawem. Brak bocznych szwów. Podwójne szwy na ramionach. Wzmocniony lycrą ściągacz. Taśma 100% POLIESTER Rozmiary: 3-4 / 5-6 / 7-8 / 9-11 / 12-14T-Shirt JUNIOR - TSRK1503-45-67-89-1112-14wzrost (cm) 110-122 122-128 128-134 134-140 146-152 szerokość (cm)3235384143Gramatura 160g Czym jest Kinder Czekolada, wie każdy, tak jak każdy zna ów charakterystyczny, czekoladowo-mleczny smak. Ferrero, jej ojciec i prawny opiekun, zupełnie jak Milka, jakość surowców dobiera podług docelowego miejsca sprzedaży. W przypadku niemieckiego producenta wygląda to tak, że do ojczyzny trafiają najlepsze kąski, sąsiadom zaś trafiają się pokakaowe słodkie plastiki. Selekcja we włoskim przedsiębiorstwie wygląda jednak nieco inaczej, większą wagę przywiązuje się bowiem do nazw produktów przeznaczonych do handlu. I tak na przykład w Polsce znajdziemy pyszne czekoladki o nazwie Kinder Chocolate stworzone z myślą o dzieciach, skomponowane z mleka, kakao, cukru i innych normalnych dla naszego kręgu kulturowego składników, w dzikiej Amazonii albo na wyspach Oceanii zaś odnajdziemy wybory zrobione z dzieci, odpowiadające tamtejszym kanibalistycznym gustom. Moje Kinderki na całe szczęście pochodzą z polskiego sklepu, więc recenzja odbędzie się bez kontrowersji i moralnych dylematów. Zapraszam! Czekolada i mleko – czy można wyobrazić sobie lepsze połączenie? Odpowiedź zapewne brzmi: tak, wszak są miliony kompozycji smakowych, których samo wypowiedzenie na głos powoduje zalanie się śliną. Na mnie działa tak na przykład śliwka w czekoladzie, czekolada z karmelem czy grzane wino. Każdy z nas ma zresztą własny zestaw ulubionych połączeń, za który oddałby nie tylko ostatnie pieniądze z wypłaty, ale również życie. W opozycji do nich, albo przynajmniej na skraju listy, stoi i grzebie nogą w ziemi czekolada i mleko. No bo co w tym takiego nadzwyczajnego? Wychodzi mleczna czekolada, ot, każdy jej próbował. Żyjemy więc sobie spokojnie, w błędzie i zabobonie, aż dnia pewnego trafiamy na Kinder Chocolate. I przepadamy. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego produkt ów nosi nazwę Kinder Czekolada, a nie Czekoladki. W końcu w opakowaniu dostajemy kilka (w moim cztery) maleńkich czekoladek, względnie batoników, nie zaś całą tabliczkę. Oto tajemnica mojego życia. Każda z czekoladek liczy po pięć maleńkich kosteczek, które udekorowano koronami i trzema kreseczkami pod i nad symbolem władzy. Nie musimy ich jednak nawet wyciągać z opakowania, by poczuć cudowny, słodki, czekoladowo-mleczny aromat, który sprawia, że nasze kubki smakowe nie pracują, a szaleńczo tańczą (wiemy, kto wystartuje i wygra w kolejnej edycji You Can Dance). Warstwa czekolady jest baaardzo cienka, smakuje jak Kinder Niespodzianka (ale nie inne wyroby Kinder, bo nie wszystkie lubię). Pod nią skrywa się idealnie miękki, mleczny, słodziutki krem. Brak w nim jogurtowej kwaskowości, wydaje się lekko natłuszczony, lekko zaś proszkowaty, konsystencją przypomina moje ukochane warianty czekolad Ritter Sport, najbardziej unicornową Vanillekipferl. Kostki rozpuszczają się idealnie i kremowo, pozostawiając na języku czekoladowe bagienko. Gdybym wierzyła w życie pośmiertne i niebo, z pewnością miałoby ono smak Kinderków. Może nie wyłącznie, ale ich w kolażu smaków nie mogłoby zabraknąć. Ocena: 5 chi Kinder Maxi Dochodzimy do produktu pobocznego linii Kinder Chocolate – Kinder Maxi, stworzonego dla (lub z, pamiętajmy o regionalizmie) dużych dzieci. Zawsze wydawało mi się, i wiem, że nie tylko mi, iż większa wersja kinderkowego batonika jest gorsza. Sądziłam, że różni ją konsystencja, zapach, smak, wszystko. Zaopatrując się zatem w wersję klasyczną, małoczekoladkową, zrozumiałam, że zakup Maxi jest niezbędny. Zwykłe batoniki dzielą się na pięć kostek, tu jest podobnie. Na maluchach możemy jednak znaleźć korony i kreseczki, których pozbawiona jest wersja Maxi, skądinąd z niewiadomych i nieracjonalnych przyczyn (te korony są bardzo ważnym elementem produktu, nie sądzicie?). Proporcje warstwy czekolady i mlecznego nadzienia zostały zachowane, a przynajmniej tak mi się zdaje (skład i wartości odżywcze obu produktów pokrywają się). Polewa jest zatem dość cienka, a środek kremowy, tłustawy, mleczny i słodki – idealny, moooże odrobineczkę (!) twardszy. Jedząc wersję Maxi tuż po małych Kinderkach, z całą pewnością stwierdzam, że są… identyczne. I tak, jest to dla mnie prawdziwy szok, gdyż naprawdę byłam w swym przekonaniu o ich inności zatwardziała. Ale to dobrze. Odkrywać i uczyć się trzeba, trzeba też zmieniać zdanie, żeby nie stać w miejscu. Ostatecznie i tak będę kupowała klasyczny wariant, bo przyjemność jedzenia Kinder Chocolate nie polega wyłącznie na delektowaniu się smakiem, ale również odwijaniu maluchów z opakowań, łamania kosteczek ozdobionych koronami i pakowaniu do ust jednego batonika za drugim, nie musząc ograniczać się do jednego większego. Aczkolwiek smaczne są oba. Ocena: 5 chi Skład i wartości odżywcze:

kinderki z własnym zdjęciem